MAJA
BUDZĄC
SIĘ, MAJA JUŻ WIEDZIAŁA, że dziś coś miało stać się coś strasznego.
Nie
umiała dokładnie powiedzieć skąd, ale ona po prostu to wiedziała. Ściskało ją w
brzuchu, a w głowie świdrował jakiś
dźwięk na granicy świadomości. Jak zawsze, kiedy miało stać się coś ważnego.
Pierwszy
raz uczucie pojawiło się, kiedy miała pięć lat i jej tata miał wypadek
samochodowy. Niegroźny, ale zawsze. Trzy lata później pojawiło się w momencie,
kiedy zmarł jej dziadek. Dwa lata później, w ranek kiedy tata powiedział jej,
że się żeni, co dla dziesięciolatki było prawdziwą tragedią. Ale uczucie zniknęło
na następnych sześć lat i Maja już czuła się bezpieczna, jakby wiedziała, że
były to tylko dziecięce wygłupy.
Teraz
nie była taka pewna.
- Diana,
nie chcę dziś iść do szkoły - jęknęła,
wduszając twarz w stos poduszek na łóżku.
-
Musisz. Dziś mam randkę z Adamem, a ty miałaś mnie wspierać psychicznie –
dobiegł ją głos siostry z drugiego końca pokoju. Maja podniosła głowę, aby
spojrzeniem pokazać jej, jak mało ją to obchodzi. Starała się wyglądać groźnie,
ale siostra tylko uśmiechnęła się pobłażliwie.
Siedząca
na wąskim łóżku w swojej sterylnie czystej, białej i nowoczesnej części pokoju
Diana stała się siostrą i przypadkowo także najlepszą przyjaciółką Mai sześć
lat temu, kiedy nowa żona jej taty, Anastazja, wprowadziła się ze swoją córką
do ich domu. Wtedy Diana wyglądała jak chłopak; jej kobiece kształty nie
zaczęły się jeszcze pokazywać, a jej włosy były ścięte na garnek. Teraz
szesnastolatka wciąż miała dość chłopięcą figurę, ale do połowy pofarbowane na
niebiesko włosy sięgały jej do pasa, doskonale pasując do każdej stylizacji w
stylu pale grunge, którą by założyła. Dziś miała na sobie biało-czarną bluzkę w
paski wetkniętą w czarne, sięgające do kolan szerokie spodenki i złożone
głównie z pasków i platform sandały…
sandały Mai.
- Ej!
Oddawaj mi moje buty! – wydarła się na siostrę dziewczyna i wyskoczyła z łóżka.
Nagle zapomniała o złych przeczuciach. – Jeszcze ich nawet nie nosiłam!
- Ale
wyglądają super z tymi spodniami – Diana jak zwykle, kiedy wiedziała że coś
ujdzie jej na sucho, miała minę kociaka, który wypił cały dzban śmietanki. A
uchodziło jej na sucho zawsze. - Och proszę Maja, pożyczamy sobie wszystkie
ciuchy. Czemu się wściekasz?
- Są
nowe - stwierdziła naburmuszona dziewczyna. Ugh! Miała je założyć żeby wreszcie
sięgać choć do ramienia Jankowi, jej najlepszemu po siostrze przyjacielowi.
Zawsze się z niej nabijał, że jest taka niska. Porównywał do Dzwoneczka, co
było słodkie, ale i uciążliwe.
A Maja
niezbyt przypominała wróżkę. Owszem, miała figurę tej Cynki z bajki, ale na tym
kończyły się podobieństwa. Jej włosy były kręcone, w odcieniu rudości tak
bladej, że chwilami wydawały się białe, jej twarz była szeroka, z wydatnymi
kośćmi policzkowymi, a wąskie oczy miały barwę węgla. Ojciec ciągnął ja po
wielu specjalistach, próbując wyjaśnić ten niespotykany kontrast, ale oni
rozkładali tylko ręce, ględząc coś o barwniku. Maja była unikatowa.
-
Trochę się denerwuję, wiesz? Jak dotąd gadaliśmy z Adamem tylko na Skype. A
teraz mamy się spotkać w kafejce – Diana powróciła do wcześniej wspomnianego
przez siebie tematu. Mając nadzieję, że nie siostra tego nie widzi, Maja
przewróciła oczami i zabrała się do wybierania ubrań.
Diana
poznała Adama w Internecie na jakimś czacie fanów k-popu. Pisali ze sobą parę
tygodni, ostatnio nabrali też zwyczaju rozmów na videochacie. On był z innego
miasta – odległego od naszego o jakieś dwieście kilometrów, ale dziś
przejeżdżał pociągiem do kuzyna. A przynajmniej tak myśleli jego rodzice. W
rzeczywistości miał się spotkać z Dianą na lodach. Maja miała zaś siedzieć wtedy
w kawiarni naprzeciwko i pilnować ich, na wypadek jakby miły chłopak okazał się
psychopatycznym mordercą.
W
chwili gdy o tym pomyślała, złe przeczucia nagle wróciły.
- To
może nie idź. Albo idź jutro - stwierdziła, przegryzając wargę w zdenerwowaniu.
-
Zwariowałaś? Jutro będę się denerwować tak samo.
Ale ja nie będę, pomyślała Maja.
Dwudziesty pierwszy kwietnia 2009 roku
- Maja? - tata otworzył drzwi do pokoju i
Maja poczuła jakiś cudowny zapach dochodzący z dołu. To pachniało zupełnie jak
gofry, a Maja uwielbiała gofry, zwłaszcza takie z cukrem pudrem i dżemem
truskawkowym, mniam, mniam. Ale kiedy teraz usiadła na łóżku, wciąż jeszcze
senna, poczuła, że wcale nie ma ochoty na takie gofry. Żle się czuła. Jakby
jakaś ręka złapała ją za żołądek.
- Czy to gofry? - spytała jednak z
łakomstwa, a tata uśmiechnął się jakby wiedział, że tak zareaguje. Zamknął za
sobą drzwi i przysiadł na brzegu jej łóżka.
- Tak, to gofry. Zjemy je razem, a później
pójdziemy do kina. Na Księżniczkę i żabę –Mai aż zabłysły oczy; czekała na tę bajkę od miesięcy. – A później chciałbym, żebyś poznała pewną
panią i jej córkę. Jest w twoim wieku – tata pochylił się w jej stronę, a
dziewczynka zobaczyła w jego oczach jakąś dziwną emocję, której nie umiała do
końca nazwać. Może oczekiwanie? - Co ty
na to, Moja-Maja?
Tata nie nazywał jej tak od dawna i
dziewczynka zmrużyła oczy, wietrząc
podstęp.
- Czy ta pani będzie pracować w księgarni?
– spytała. Jej tato miał księgarnię mieszczącą się tuż pod ich domem i czasami
poznawał Maję z niektórymi z nich, na wypadek gdyby on musiał wyjechać, a one
byłyby akurat w pracy.
-Nie. Widzisz, ta pani jest dla mnie.. –
urwał. Mai zdawało się, że jakoś nie wie co powiedzieć, a to było dziwne, bo
jej tata zawsze wiedział co powiedzieć. – Zakochałem się w tej pani i
chciałbym, żeby jednego dnia została twoją mamusią. Ona się na to zgadza, ale
ty też musisz się zgodzić. Nie będę mógł tego zrobić, jeżeli miałabyś być przez
to nieszczęśliwa.
- Mamusią? Taką jak mają inne dzieci? –
Tutaj się trochę zdenerwowała. Ona nigdy nie miała mamusi. Ona umarła, kiedy
Maja się urodziła, tak mówił tata. Nie mogła mieć mamy jak reszta dzieciaków.
Byłaby jej macochą, a w bajkach macochy były wredne.
- Tak. I ma córkę w twoim wieku, Dianę.
- Miałaby być moją siostrą? – Teraz już naprawdę była przerażona.
Przyrodnie siostry kopciuszka były wredne i brzydkie. Co jeśli ta Diana miała
być taka sama?
- Tylko, jeśli się zgodzisz.
Maja była rozdarta. Z jednej strony była
niesamowicie przerażona, nie chciała mieć nowej mamy i siostry. Od zawsze byli
tylko ona i tata. A ona kochała swojego tatę najmocniej w świecie. On mówił,
że kochał tą panią. Czy to znaczyło, że
miał przestać ją kochać? Ale jednocześnie, strasznie mu na tym zależało. Zawsze
robił to, na czym zależało Mai. Może teraz ona powinna tak zrobić?
- Nie wiem, tatusiu – powiedziała i
przytuliła go. Chyba płakała.
Siedząc
w łazience, Maja myślała o tym wszystkim co już było.
Co
jeśli tamto uczucie w brzuchu tamtego dnia nie było zapowiedzią, lecz
ostrzeżeniem? Po tym obiedzie, gdzie poznała Dianę i jej mamę Anastazję, zgodziła
się, bo widziała jak jej tata rozpromienił się, widząc jak Anastazja wchodzi do
restauracji. Był szczęśliwy. Ale teraz naszły ją wątpliwości. Co jeśli dokonała
złego wyboru, a teraz któreś z nich miało za to zapłacić?
Usiadła
na toalecie, z nerwów przegryzając wargę. Jednego dnia mieć szesnaste urodziny, drugiego
siedzieć w łazience i walczyć z nudnościami; prawie się roześmiała, myśląc o
tym jak głupie to było. Jak w jednej z jej ulubionych książek, Gwiazd naszych
wina – „postawiono diagnozę trzy miesiące
po tym, jak dostałam pierwszą miesiączkę. Odebrałam to tak: Gratulacje! Stałaś
się kobietą. A teraz możesz umrzeć”. Może sytuacja nie była zbyt podobna,
ale Hazel musiała czuć się podobnie okropnie. Maja nie wiedziała, czy miała dziś umrzeć, czy coś, ale, cholera,
bała się.
Mogła
zbagatelizować te przeczucia. Ostatnio chodziło o taką głupotę, jak małżeństwo
z naprawdę miłą kobietą, nie śmierć czy chorobę. Ale teraz? Teraz to uczucie było inne. Ona wiedziała. Wczoraj czuła się całkowicie
szczęśliwa, opijając z przyjaciółmi szesnaście lat, a dziś? Irracjonalnie
odsłonięta, jakby coś w niej próbowało się wyrwać przez gardło. I taka...
Maleńka.
-
Wyłazisz? - tata załopotał w drzwi i Maja skuliła się mimo woli. Może powinna
mu powiedzieć? Może to by to rozwiązało? Nigdy nie mówiła nikomu, bo nawet jako
dziecko wiedziała, że dorośli nie wierzą w takie rzeczy.
Musiała
sobie po prostu poradzić z tym jeszcze raz.
Wstała,
poprawiła spódnicę i otworzyła drzwi.
DIANA
Diana
musiała przyznać; martwiła się o siostrę
jak nigdy.
Maja,
zwykle najweselsza osoba pod słońcem, dziś szła do szkoły z głową zwieszoną
jak u psa, miętoląc swoją ręcznie farbowaną spódnice. Diana widziała już wcześniej ten objaw
stresu, ale jej siostra nigdy nie robiła tego poza sprawdzianami. Tam oczywiście
też nie miała powodów do stresu, no, może na biologii czy chemii. Tylko z tego
była słaba. Tak czy siak, połowa spódnicy już była cała pofalowana i Diana
postanowiła zainterweniować.
-Wszystko
ok? – spytała jasnowłosą. Ta drgnęła, jakby pogrążona wcześniej w
rozmyślaniach. Zatrzymała się i hardo
spojrzała na siostrę.
- Nie.
– powiedziała, a Dianę zbiło z tropu. Co ona miała teraz powiedzieć? Każdy odpowiadał „Tak, jasne” na wszystko ok. To było złamanie nieopisanej reguły.
- A
zatem… co jest źle? – wykrztusiła, zła na samą siebie, że nie jest w stanie
normalnie porozmawiać z własną siostrą.
-
Wszystko. Powiedzmy… że źle się czuję. – Ciemnowłosa musiała przyznać, że Maja
nie wyglądała tego dnia najlepiej. Pod oczami miała cienie, a jej układające się
w szczęśliwe buźki kolczyki były odwrócone do góry nogami. Symboliczne. – I
naprawdę nie sądzę, że powinnaś się dziś spotykać z Adamem, w ogóle, spotykać
się kiedykolwiek. Wiesz, on może być
nienormalny, czy coś. Albo gorzej. Zakochasz się i zostaniesz w beznadziejnym
związku na odległość. Więc serio nie jest to rozsądne. Powiesz, że się
rozchorowałaś. I zerwiesz znajomość. Tak będzie lepiej.
Wszystko
to powiedziała bardzo szybko.
Dianę
wmurowało. TO mówiła jej siostra romantyczka? Marząca o cholernym Draconie
Malfoy’u, czy innym niegrzecznym chłopcu, który zmieniłby się tylko dla niej i
pozbył całej psychopatycznej natury?
- Nie
rozumiem – stwierdziła z nagłą złością, która wzięła się z… cóż, znikąd. Aż sama się zdziwiłam. – Najpierw namawiasz
mnie do tego przez tyle dni, a w dzień randki, to ty masz wątpliwości?
- Tak?
– odpowiedział Maja pytaniem, a Diana aż fuknęła z niedowierzania. Nie
poznawała jej dziś, naprawdę. Gdzieś zniknęła ta zwykle racjonalna, choć
marzycielska dziewczyna, która była grzeczna dla wszystkich, jednocześnie
zachowując pełną asertywność. Jak na Maję, ta odpowiedź była na miarę
najgorszych wyzwisk.
Diana
była inna. Diana nie dbała o to, co myślą ludzie naokoło, tak długo, jak mówili
jej to w twarz. Na lekcjach odpowiadała lekko pyskując, a po nich głośno przeklinała. Miała własne
zdanie na wszystko i nie lubiła połowy ludzi. Tej głupiej połowy.
W tym
momencie miała wrażenie, że nie lubi własnej siostry.
- Po
prostu chodźmy już do szkoły – burknęła. Wiedziała, że gdyby spróbowała się
teraz sprzeczać, powiedziałaby coś czego żałowałaby długi czas.
·
Teraz to
Diana niecierpliwie miętoliła materiał spódniczki.
Czekała
już dłuższych parę minut w małej, nastrojowej kawiarni puszczającej wczesne
kawałki Beatlesów. Połowa rzeczy była tu różowa, reszta niebieska, a na
ścianach wisiały obrazki małych, wiejskich domków. Rzygać jej się od tego
chciało. Jakby ten pudrowo – czekoladowy zapach nie wystarczył .
Spojrzała
przez okno na drugą stronę zatłoczonej ulicy.
Maja to miała lepiej. Siedziała samotnie w Starbucksie, sącząc
przetworzoną kawę mrożoną z karmelem.
Nie była skazana na prawdziwą, czarną kawę parzoną, której zgodnie nie lubiły. Ale wyglądała na zmartwioną, jeszcze mocniej
niż rano. Diana uśmiechnęła się do siebie z goryczą, przypominając sobie co
stało się tego dnia.
-Maja – powiedziała sępowata nauczycielka,
jak zwykle akcentując za mocno M w imieniu dziewczyny – które zdanie na tej
stronie najbardziej rzuca ci się w oczy? Jak możemy je zinterpretować?
Maja podniosła głowę znad bezmyślnych
kwadracików które bazgrała na marginesie. Szybko przeniosła wzrok nad
pośpiesznie podsuniętą przez koleżankę książkę i przebiegłą tekst wzrokiem.
Ważne: tylko przebiegła. Zamrugała kilka razy, ale to nie pomogło.
Nie była w stanie przeczytać słów.
Diana, zaalarmowana ciszą po prośbie
nauczycielki spojrzała na tył głowy Mai za którą siedziała. Pod skosem widziała
jak jej siostra gapi się w kartkę z ustami otwartymi jak u złotej rybki.
Poruszała spanikowanym wzrokiem po tekście, ale z jej ust nie wydobywał się
żaden dźwięk.
- Maja – zaskrzeczała znów nauczycielka.
- Rozumu ci odjęło?
Klasa zaśmiała się lekko, ale dziewczynie
nie było do śmiechu.
- Nie umiem tego przeczytać, proszę
pani -
stwierdziła, ni to przestraszenie, ni to niedowierzająco. Diana zmarszczyła namalowane brwi. Nie
rozumiała, czy Maja robi sobie jakieś głupie żarty.
Jednak kiedy spojrzała na własną książkę,
jedyne co widziała to niezrozumiała plątanina liter.
Diana
nie miała pojęcia co zrobić z tą nagłą dysleksją. Bo tak to wyglądało: jak
dysleksja. Literki zmieniały ułożenie, a słowa nie tworzyły zdań. To było
chore, że na dodatek im obu zdarzyło się to w tym samym czasie i bez żadnych
znaków ostrzegawczych.
To
znaczy, Diana miała znaki ostrzegawcze. Dawno temu.
Tylko jej ojczym wiedział, jakie problemy
miała w poprzedniej szkole Diana. Biła się z połową chłopaków, a dziewczyny
ciągnęła za włosy. Nauczyciele wysyłali ją do szkolnego psychologa, żeby
sprawdził, czy nie ma ADHD, a w poradni stwierdzili, że ma skłonności do
dysleksji. Do tegoydochodziła jeszcze
niezwykle plastyczna wyobraźnia; mama Diany wiele razy musiała siłą wyciągać ją
spod łóżka, kiedy ta nie chciała wyjść, twierdząc, że widziała potwory. Ale… z jakiegoś powodu to wszystko ustało,
kiedy przeniosła się z mamą do Kalinowskich (Diana wprost nienawidziła faktu,
że jej mama postanowiła, że obie wezmą sobie to głupie nazwisko Mai i jej
taty). Nagle Diana przestała odczuwać tak
bardzo nadpobudliwe odruchy, a książki zaczęły sprawiać więcej sensu.
Nadal ich jednak nie czytała… za dużo.
Dzwonek
nad drzwiami zagrał cichą melodię, kiedy młody chłopak wszedł do środka.
To się zaskakująco łatwo pisało. Czy to znaczy, że blog przetrwa? Nie wiem, ale mam nadzieję - za wiele już ich zarzuciłam!
Za rozdział dziękuję kochanej Kasi, dzięki której w ogóle możecie to przeczytać, Kasiu, jesteś wielka! Choć pewnie i tak tego tu nie przeczytasz xd
Czekam na wasze opinie!
xoxo Serafino
Na początku trochę się gubiłam, ale jestem ciekawa historii Diany i Mai... ciekawi mnie kto taki jest ich boskim rodzicami. *^* Lecę czytać dalej, bo niezmiernie mnie zaciekawiłaś tym rozdziałem.
OdpowiedzUsuń