sobota, 12 września 2015

KIEDY RANDKA W CIEMNO ZASŁANIA OCZY CZAPKĄ


MAJA
BUDZĄC SIĘ, MAJA JUŻ WIEDZIAŁA, że dziś coś miało stać się coś strasznego.
Nie umiała dokładnie powiedzieć skąd, ale ona po prostu to wiedziała. Ściskało ją w brzuchu, a w głowie świdrował  jakiś dźwięk na granicy świadomości. Jak zawsze, kiedy miało stać się coś ważnego.
Pierwszy raz uczucie pojawiło się, kiedy miała pięć lat i jej tata miał wypadek samochodowy. Niegroźny, ale zawsze. Trzy lata później pojawiło się w momencie, kiedy zmarł jej dziadek. Dwa lata później, w ranek kiedy tata powiedział jej, że się żeni, co dla dziesięciolatki było prawdziwą tragedią. Ale uczucie zniknęło na następnych sześć lat i Maja już czuła się bezpieczna, jakby wiedziała, że były to tylko dziecięce wygłupy.
Teraz nie była taka pewna.
- Diana, nie chcę dziś iść do szkoły -  jęknęła, wduszając twarz w stos poduszek na łóżku.
- Musisz. Dziś mam randkę z Adamem, a ty miałaś mnie wspierać psychicznie – dobiegł ją głos siostry z drugiego końca pokoju. Maja podniosła głowę, aby spojrzeniem pokazać jej, jak mało ją to obchodzi. Starała się wyglądać groźnie, ale siostra tylko uśmiechnęła się pobłażliwie.
Siedząca na wąskim łóżku w swojej sterylnie czystej, białej i nowoczesnej części pokoju Diana stała się siostrą i przypadkowo także najlepszą przyjaciółką Mai sześć lat temu, kiedy nowa żona jej taty, Anastazja, wprowadziła się ze swoją córką do ich domu. Wtedy Diana wyglądała jak chłopak; jej kobiece kształty nie zaczęły się jeszcze pokazywać, a jej włosy były ścięte na garnek. Teraz szesnastolatka wciąż miała dość chłopięcą figurę, ale do połowy pofarbowane na niebiesko włosy sięgały jej do pasa, doskonale pasując do każdej stylizacji w stylu pale grunge, którą by założyła. Dziś miała na sobie biało-czarną bluzkę w paski wetkniętą w czarne, sięgające do kolan szerokie spodenki i złożone głównie z pasków i  platform sandały… sandały Mai.
- Ej! Oddawaj mi moje buty! – wydarła się na siostrę dziewczyna i wyskoczyła z łóżka. Nagle zapomniała o złych przeczuciach. – Jeszcze ich nawet nie nosiłam!
- Ale wyglądają super z tymi spodniami – Diana jak zwykle, kiedy wiedziała że coś ujdzie jej na sucho, miała minę kociaka, który wypił cały dzban śmietanki. A uchodziło jej na sucho zawsze. - Och proszę Maja, pożyczamy sobie wszystkie ciuchy. Czemu się wściekasz?
- Są nowe - stwierdziła naburmuszona dziewczyna. Ugh! Miała je założyć żeby wreszcie sięgać choć do ramienia Jankowi, jej najlepszemu po siostrze przyjacielowi. Zawsze się z niej nabijał, że jest taka niska. Porównywał do Dzwoneczka, co było słodkie, ale i uciążliwe.
A Maja niezbyt przypominała wróżkę. Owszem, miała figurę tej Cynki z bajki, ale na tym kończyły się podobieństwa. Jej włosy były kręcone, w odcieniu rudości tak bladej, że chwilami wydawały się białe, jej twarz była szeroka, z wydatnymi kośćmi policzkowymi, a wąskie oczy miały barwę węgla. Ojciec ciągnął ja po wielu specjalistach, próbując wyjaśnić ten niespotykany kontrast, ale oni rozkładali tylko ręce, ględząc coś o barwniku. Maja była unikatowa.
- Trochę się denerwuję, wiesz? Jak dotąd gadaliśmy z Adamem tylko na Skype. A teraz mamy się spotkać w kafejce – Diana powróciła do wcześniej wspomnianego przez siebie tematu. Mając nadzieję, że nie siostra tego nie widzi, Maja przewróciła oczami i zabrała się do wybierania ubrań.
Diana poznała Adama w Internecie na jakimś czacie fanów k-popu. Pisali ze sobą parę tygodni, ostatnio nabrali też zwyczaju rozmów na videochacie. On był z innego miasta – odległego od naszego o jakieś dwieście kilometrów, ale dziś przejeżdżał pociągiem do kuzyna. A przynajmniej tak myśleli jego rodzice. W rzeczywistości miał się spotkać z Dianą na lodach. Maja miała zaś siedzieć wtedy w kawiarni naprzeciwko i pilnować ich, na wypadek jakby miły chłopak okazał się psychopatycznym mordercą.
W chwili gdy o tym pomyślała, złe przeczucia nagle wróciły.
- To może nie idź. Albo idź jutro - stwierdziła, przegryzając wargę w zdenerwowaniu.
- Zwariowałaś? Jutro będę się denerwować tak samo.
Ale ja nie będę, pomyślała Maja.

Dwudziesty pierwszy kwietnia 2009 roku
- Maja? - tata otworzył drzwi do pokoju i Maja poczuła jakiś cudowny zapach dochodzący z dołu. To pachniało zupełnie jak gofry, a Maja uwielbiała gofry, zwłaszcza takie z cukrem pudrem i dżemem truskawkowym, mniam, mniam. Ale kiedy teraz usiadła na łóżku, wciąż jeszcze senna, poczuła, że wcale nie ma ochoty na takie gofry. Żle się czuła. Jakby jakaś ręka złapała ją za żołądek.
- Czy to gofry? - spytała jednak z łakomstwa, a tata uśmiechnął się jakby wiedział, że tak zareaguje. Zamknął za sobą drzwi i przysiadł na brzegu jej łóżka.
- Tak, to gofry. Zjemy je razem, a później pójdziemy do kina. Na Księżniczkę i żabę –Mai aż zabłysły oczy; czekała  na tę bajkę od miesięcy.  – A później chciałbym, żebyś poznała pewną panią i jej córkę. Jest w twoim wieku – tata pochylił się w jej stronę, a dziewczynka zobaczyła w jego oczach jakąś dziwną emocję, której nie umiała do końca nazwać. Może oczekiwanie?  - Co ty na to, Moja-Maja?
Tata nie nazywał jej tak od dawna i dziewczynka zmrużyła oczy, wietrząc  podstęp.
- Czy ta pani będzie pracować w księgarni? – spytała. Jej tato miał księgarnię mieszczącą się tuż pod ich domem i czasami poznawał Maję z niektórymi z nich, na wypadek gdyby on musiał wyjechać, a one byłyby akurat w pracy.
-Nie. Widzisz, ta pani jest dla mnie.. – urwał. Mai zdawało się, że jakoś nie wie co powiedzieć, a to było dziwne, bo jej tata zawsze wiedział co powiedzieć. – Zakochałem się w tej pani i chciałbym, żeby jednego dnia została twoją mamusią. Ona się na to zgadza, ale ty też musisz się zgodzić. Nie będę mógł tego zrobić, jeżeli miałabyś być przez to nieszczęśliwa. 
- Mamusią? Taką jak mają inne dzieci? – Tutaj się trochę zdenerwowała. Ona nigdy nie miała mamusi. Ona umarła, kiedy Maja się urodziła, tak mówił tata. Nie mogła mieć mamy jak reszta dzieciaków. Byłaby jej macochą, a w bajkach macochy były wredne.
- Tak. I ma córkę w twoim wieku, Dianę.
- Miałaby być moją siostrą? –  Teraz już naprawdę była przerażona. Przyrodnie siostry kopciuszka były wredne i brzydkie. Co jeśli ta Diana miała być taka sama?
- Tylko, jeśli się zgodzisz.
Maja była rozdarta. Z jednej strony była niesamowicie przerażona, nie chciała mieć nowej mamy i siostry. Od zawsze byli tylko ona i tata. A ona kochała swojego tatę najmocniej w świecie. On mówił, że  kochał tą panią. Czy to znaczyło, że miał przestać ją kochać? Ale jednocześnie, strasznie mu na tym zależało. Zawsze robił to, na czym zależało Mai. Może teraz ona powinna tak zrobić?
- Nie wiem, tatusiu – powiedziała i przytuliła go. Chyba płakała.

Siedząc w łazience, Maja myślała o tym wszystkim co już było.
Co jeśli tamto uczucie w brzuchu tamtego dnia nie było zapowiedzią, lecz ostrzeżeniem? Po tym obiedzie, gdzie poznała Dianę i jej mamę Anastazję, zgodziła się, bo widziała jak jej tata rozpromienił się, widząc jak Anastazja wchodzi do restauracji. Był szczęśliwy. Ale teraz naszły ją wątpliwości. Co jeśli dokonała złego wyboru, a teraz któreś z nich miało za to zapłacić?
Usiadła na toalecie, z nerwów przegryzając wargę.  Jednego dnia mieć szesnaste urodziny, drugiego siedzieć w łazience i walczyć z nudnościami; prawie się roześmiała, myśląc o tym jak głupie to było. Jak w jednej z jej ulubionych książek, Gwiazd naszych wina – „postawiono diagnozę trzy miesiące po tym, jak dostałam pierwszą miesiączkę. Odebrałam to tak: Gratulacje! Stałaś się kobietą. A teraz możesz umrzeć”. Może sytuacja nie była zbyt podobna, ale Hazel musiała czuć się podobnie okropnie. Maja nie wiedziała, czy  miała dziś umrzeć, czy coś, ale, cholera, bała się.
Mogła zbagatelizować te przeczucia. Ostatnio chodziło o taką głupotę, jak małżeństwo z naprawdę miłą kobietą, nie śmierć czy chorobę.  Ale teraz? Teraz to uczucie było inne. Ona wiedziała. Wczoraj czuła się całkowicie szczęśliwa, opijając z przyjaciółmi szesnaście lat, a dziś? Irracjonalnie odsłonięta, jakby coś w niej próbowało się wyrwać przez gardło. I taka... Maleńka.
- Wyłazisz? - tata załopotał w drzwi i Maja skuliła się mimo woli. Może powinna mu powiedzieć? Może to by to rozwiązało? Nigdy nie mówiła nikomu, bo nawet jako dziecko wiedziała, że dorośli nie wierzą w takie rzeczy.
Musiała sobie po prostu poradzić z tym jeszcze raz.
Wstała, poprawiła spódnicę i otworzyła drzwi.

DIANA
Diana musiała przyznać;  martwiła się o siostrę jak nigdy.
Maja, zwykle najweselsza osoba pod słońcem, dziś szła do szkoły z głową zwieszoną jak  u psa, miętoląc swoją  ręcznie farbowaną spódnice.  Diana widziała już wcześniej ten objaw stresu, ale jej siostra nigdy nie robiła tego poza sprawdzianami. Tam oczywiście też nie miała powodów do stresu, no, może na biologii czy chemii. Tylko z tego była słaba. Tak czy siak, połowa spódnicy już była cała pofalowana i Diana postanowiła zainterweniować.
-Wszystko ok? – spytała jasnowłosą. Ta drgnęła, jakby pogrążona wcześniej w rozmyślaniach. Zatrzymała się i  hardo spojrzała na siostrę.
- Nie. – powiedziała, a Dianę zbiło z tropu. Co ona miała teraz powiedzieć?  Każdy odpowiadał „Tak, jasne” na wszystko ok.  To było złamanie nieopisanej reguły.
- A zatem… co jest źle? – wykrztusiła, zła na samą siebie, że nie jest w stanie normalnie porozmawiać z własną siostrą.
- Wszystko. Powiedzmy… że źle się czuję. – Ciemnowłosa musiała przyznać, że Maja nie wyglądała tego dnia najlepiej. Pod oczami miała cienie, a jej układające się w szczęśliwe buźki kolczyki były odwrócone do góry nogami. Symboliczne. – I naprawdę nie sądzę, że powinnaś się dziś spotykać z Adamem, w ogóle, spotykać się kiedykolwiek.  Wiesz, on może być nienormalny, czy coś. Albo gorzej. Zakochasz się i zostaniesz w beznadziejnym związku na odległość. Więc serio nie jest to rozsądne. Powiesz, że się rozchorowałaś. I zerwiesz znajomość. Tak będzie lepiej.
Wszystko to powiedziała bardzo szybko.
Dianę wmurowało. TO mówiła jej siostra romantyczka? Marząca o cholernym Draconie Malfoy’u, czy innym niegrzecznym chłopcu, który zmieniłby się tylko dla niej i pozbył całej psychopatycznej natury?
- Nie rozumiem – stwierdziła z nagłą złością, która wzięła się z… cóż, znikąd.  Aż sama się zdziwiłam. – Najpierw namawiasz mnie do tego przez tyle dni, a w dzień randki, to ty masz wątpliwości?
- Tak? – odpowiedział Maja pytaniem, a Diana aż fuknęła z niedowierzania. Nie poznawała jej dziś, naprawdę. Gdzieś zniknęła ta zwykle racjonalna, choć marzycielska dziewczyna, która była grzeczna dla wszystkich, jednocześnie zachowując pełną asertywność. Jak na Maję, ta odpowiedź była na miarę najgorszych wyzwisk.
Diana była inna. Diana nie dbała o to, co myślą ludzie naokoło, tak długo, jak mówili jej to w twarz. Na lekcjach odpowiadała lekko pyskując, a  po nich głośno przeklinała. Miała własne zdanie na wszystko i nie lubiła połowy ludzi. Tej głupiej połowy.
W tym momencie miała wrażenie, że nie lubi własnej siostry.
- Po prostu chodźmy już do szkoły – burknęła. Wiedziała, że gdyby spróbowała się teraz sprzeczać, powiedziałaby coś czego żałowałaby długi czas.
·          
Teraz to Diana niecierpliwie miętoliła materiał spódniczki.
Czekała już dłuższych parę minut w małej, nastrojowej kawiarni puszczającej wczesne kawałki Beatlesów. Połowa rzeczy była tu różowa, reszta niebieska, a na ścianach wisiały obrazki małych, wiejskich domków. Rzygać jej się od tego chciało. Jakby ten pudrowo – czekoladowy zapach nie wystarczył .
Spojrzała przez okno na drugą stronę zatłoczonej ulicy.  Maja to miała lepiej. Siedziała samotnie w Starbucksie, sącząc przetworzoną  kawę mrożoną z karmelem. Nie była skazana na prawdziwą, czarną kawę parzoną, której zgodnie nie lubiły.  Ale wyglądała na zmartwioną, jeszcze mocniej niż rano. Diana uśmiechnęła się do siebie z goryczą, przypominając sobie co stało się tego dnia.
-Maja – powiedziała sępowata nauczycielka, jak zwykle akcentując za mocno M w imieniu dziewczyny – które zdanie na tej stronie najbardziej rzuca ci się w oczy? Jak możemy je zinterpretować?
Maja podniosła głowę znad bezmyślnych kwadracików które bazgrała na marginesie. Szybko przeniosła wzrok nad pośpiesznie podsuniętą przez koleżankę książkę i przebiegłą tekst wzrokiem. Ważne: tylko przebiegła. Zamrugała kilka razy, ale to nie pomogło.
Nie była w stanie przeczytać słów.
Diana, zaalarmowana ciszą po prośbie nauczycielki spojrzała na tył głowy Mai za którą siedziała. Pod skosem widziała jak jej siostra gapi się w kartkę z ustami otwartymi jak u złotej rybki. Poruszała spanikowanym wzrokiem po tekście, ale z jej ust nie wydobywał się żaden dźwięk.
- Maja – zaskrzeczała znów nauczycielka. -  Rozumu ci odjęło?
Klasa zaśmiała się lekko, ale dziewczynie nie było do śmiechu.
- Nie umiem tego przeczytać, proszę pani  -  stwierdziła, ni to przestraszenie, ni to niedowierzająco.  Diana zmarszczyła namalowane brwi. Nie rozumiała, czy Maja robi sobie jakieś głupie żarty.
Jednak kiedy spojrzała na własną książkę, jedyne co widziała to niezrozumiała plątanina liter.

Diana nie miała pojęcia co zrobić z tą nagłą dysleksją. Bo tak to wyglądało: jak dysleksja. Literki zmieniały ułożenie, a słowa nie tworzyły zdań. To było chore, że na dodatek im obu zdarzyło się to w tym samym czasie i bez żadnych znaków ostrzegawczych.
To znaczy, Diana miała znaki ostrzegawcze. Dawno temu.
 Tylko jej ojczym wiedział, jakie problemy miała w poprzedniej szkole Diana. Biła się z połową chłopaków, a dziewczyny ciągnęła za włosy. Nauczyciele wysyłali ją do szkolnego psychologa, żeby sprawdził, czy nie ma ADHD, a w poradni stwierdzili, że ma skłonności do dysleksji.  Do tegoydochodziła jeszcze niezwykle plastyczna wyobraźnia; mama Diany wiele razy musiała siłą wyciągać ją spod łóżka, kiedy ta nie chciała wyjść, twierdząc, że widziała potwory.  Ale… z jakiegoś powodu to wszystko ustało, kiedy przeniosła się z mamą do Kalinowskich (Diana wprost nienawidziła faktu, że jej mama postanowiła, że obie wezmą sobie to głupie nazwisko Mai i jej taty). Nagle Diana przestała odczuwać tak  bardzo nadpobudliwe odruchy, a książki zaczęły sprawiać więcej sensu. Nadal ich jednak nie czytała… za dużo.

Dzwonek nad drzwiami zagrał cichą melodię, kiedy młody chłopak wszedł do środka. 

To się zaskakująco łatwo pisało. Czy to znaczy, że blog przetrwa? Nie wiem, ale mam nadzieję - za wiele już ich zarzuciłam!
Za rozdział dziękuję kochanej Kasi, dzięki której w ogóle możecie to przeczytać, Kasiu, jesteś wielka! Choć pewnie i tak tego tu nie przeczytasz xd
Czekam na wasze opinie!
xoxo Serafino

1 komentarz:

  1. Na początku trochę się gubiłam, ale jestem ciekawa historii Diany i Mai... ciekawi mnie kto taki jest ich boskim rodzicami. *^* Lecę czytać dalej, bo niezmiernie mnie zaciekawiłaś tym rozdziałem.

    OdpowiedzUsuń