Czas by tu ludzi ściągnąc...
Czekam na Wase reakcje!
xoxo
DIANA
DIANA WIDZIAŁA
ZDJĘCIA ADAMA W INTERNECIE, ale na żywo chłopak wyglądał nawet lepiej.
Miał piaskowe,
kręcone włosy wystające spod skejtowskiej czapki, opadające mu na wąskie oczy o barwie mchu. Jego szczęka była
wąska, ale nie niemęska. Ogólnie rzecz biorąc był dość niski, szczupły, a
wszystkie części jego ubioru były za duże. To nie był ulubiony typ dziewczyny.
Ale jeżeli chłopak miał się okazać tak interesujący jak w internecie, była
gotowa mu to wybaczyć.
Adam ją
zauważył.
- Hej –
powiedziała Diana z uśmiechem, nie do końca pewna jak powinna się zachować.
Znała go i nie znała. Na jaką poufałość mogła więc sobie pozwolić?
- Hej –
odpowiedział chłopak, chyba nie czując się tak niezręcznie jak ona. Wyszczerzył
szeroko zęby i opadł na miejsce przed nią. Oparł łokcie na stole i złożył głowę
w dłoniach. Przypatrywał się jej uważnie. – Wow. Na żywo jesteś jeszcze
ładniejsza. A te włosy? Mega.
Diana poczuła
że się rumieni, co było niezwykle łatwe przy jej bladej cerze. Wzięła w palce jeden kosmyk czarno- niebieskich
włosów. To była jej broń; odmienność.
Poza farbą do włosów nie miała wielu możliwości, żeby dobrze ją wyrazić i
pokazać wszystkim dookoła, że nie jest
tylko kolejną cegiełką w murze. Maja
uważała, że ma świra na tym punkcie i że nadmierne pragnienie wyróżniania się z
tłumu nie jest tylko głupie, ale i strasznie hipsterskie.
Mówiąc o Mai,
Diana aż zmarszczyła brwi, kiedy zobaczyła jej imię na wyświetlaczu telefonu.
- Przepraszam,
ale muszę to odebrać – powiedziała lekko zdezorientowanemu chłopakowi i
wcisnęła zieloną słuchawkę, gorączkowo wypatrując siostry po drugiej stronie
ulicy. Nie było jej przy stoliku i Diana poczuła, jak jej żołądek skręca się w
jeden, wielki supeł.
- Dlaczego twój chłopak ma rogi? – w
słuchawce rozległ się głos Mai. Pomimo tego, że brzmiała na przerażoną do
granic możliwości, dziewczyna odetchnęła z ulgą, słysząc w tle Kiss me, którą grał na akordeonie mężczyzna
dwa lokale dalej. Jej siostra musiała być blisko. A później dotarły do niej jej słowa.
- Co? - zapytała się głupio i spojrzała na Adama.
Żadnych rogów. Czapka przylegała mu szczelnie do czaszki i zdecydowanie nie było tam
żadnych wypustek.
- Ten gość wygląda jak cholerny satyr z Percy’ego
Jacksona! Nie udawaj głupiej, bo te rogi na kilometr widać. Wyjdź stamtąd!
- Zwariowałaś?
– syknęła do telefonu. – Przecież on… no, nie ma przecież… - spojrzała na Adama
i zasłoniła usta dłonią, żeby nie słyszał – rogów.
- Jak to nie? Wystają końcówki spod czapki… Jezu! – W tle rozległ się dziwny dźwięk, a Diana zauważyła Maję
stojącą tuż koło witryny kawiarni. Jej oczy były okrągłe jak w kreskówkach. – On ma kopyta. No ja pierdykam, kopyta.
Diana
spojrzała na kostki Adama i zgodnie z oczekiwaniami, nie spostrzegła tam
żadnych kopyt. Złość wkradła się w jej
myśli. Czy siostra nie miała nic lepszego do zrobienia, niż wycinanie jakiś
głupich kawałów?
- Słuchaj ,
Maja – szepnęła do słuchawki ostrym tonem.
Patrzyła się przy tym na będącą zaledwie jakieś dwa metry dalej
siostrę. Patrzyły sobie w oczy; jedna z
przerażeniem, druga z wściekłością. W tych momentach Diana przypominała sobie,
jak bardzo różniły się od siebie. – Nie mam czasu na takie pierdoły. Wiesz –
zmrużyła oczy – że jestem na spotkaniu. Pogadamy później.
Rozłączyła się
i wróciła spojrzeniem do Adama.
- Naprawdę
przepraszam – powiedziała, pewna, że zawaliła wszelkie pozytywne relacje jakie
mogły wyniknąć z tego spotkania. – Po
prostu siostra mnie zaskoczyła tym telefonem, a okazało się, że dzwoni z
jakimiś dyrdymałami. Cała ona.
- Spoko –
uśmiechnął się, a naprawdę ładnie się uśmiechał i oparło siedzenie wytartego
fotela. – Z ciekawości, co takiego wymyśliła?
Diana
zastanawiała się moment, zanim wypaliła:
- Twierdziła,
że masz rogi i kopyta.
Adam
drgnął. Jego uśmiech zaczął powoli
blednąć, aż zmienił się w słaby grymas. W jego oczach odbiło się coś –smutek,
melancholia, strach – co posłało dreszcz wzdłuż kręgosłupa Diany. To musiał być
chyba sen. Tak, to by wyjaśniało wszystko. Dziwne zachowanie Mai, tę nagłą
dysleksję, która sprawiała, że chciało jej się płakać, a teraz Adama. Nie mógł być jakimś satyrem, bo one nie istniały, więc
czemu zareagował tak… dziwnie? Diana poczuła jak włoski na rękach się jeżą.
- A widziała
mnie w ogóle? – zaśmiał się sztucznie chłopak.
- W zasadzie
to czekała po drugiej stronie ulicy jako obstawa. Wiesz, na wypadek gdybyś był
psychopatycznym mordercą - teraz to ona się zaśmiała, ale jej ręka
mimowolnie zacisnęła się na scyzoryku, który Maja wcisnęła jej wcześniej do
kieszeni.
- Często widzi
takie rzeczy?
- Maja? Nigdy.
Ma wybujałą wyobraźnie, ale nigdy nie zachowywała się jak taka..
schizofreniczka. To ja, prawdziwy dzieciak z ADHD, wszędzie widziałam potwory –
Diana rzuciła to zdanie pół żartem, mając nadzieje, że rozluźni to atmosferę,
ale to tylko sprawiło, że Adam pobladł na twarzy i wybałuszył lekko oczy.
Spokojnie. Spokojnie. To jakiś dziwny sen.
Bardzo realistyczny sen.
- Diana, wiem,
że to miało być spotkanie w dwójkę, ale czy twoja siostra mogłaby do nas
dołączyć? Chciałbym się ją o coś spytać. – poprosił Adam. Jedyne co pocieszało
Dianę, to to, że wyglądał na równie przestraszonego co ona. Patrząc na dziwny
wyraz jego twarzy, wręcz ucieszyła się na tę propozycję.
W milczeniu
wybrała pierwszy numer na liście kontaktów.
MAJA
Maja wparowała
do kawiarni w pośpiechu wpychając komórkę do tylnej kieszeni, co było głupim
schowkiem, ale jakoś nie umiała pozbyć
się tego nawyku.
Siedział tam,
nerwowy jak chłopak przyłapany na wagarowaniu, ale spod czapki wyraźnie
wystawały jasnobrązowe, kręcone rogi, a spod nogawek wyłaniały się kopyta.
Dziewczyna przegryzła nerwowo wargę, zwalniając nagle. Jeszcze przed chwilą
była pełna chęci do ratowania siostry; teraz podchodzenie do stolika wydawało jej
się bardzo, ale to bardzo głupim pomysłem.
Bo to było głupie.
Nienormalne. Takie rzeczy przytrafiały
się bohaterkom książek i filmów, ale nie takim zwyczajnym dziewczynom jak Maja.
Oczywiście, zawsze miała nadzieje, że to wszystko okazałoby się prawdą, ale
naprawdę? Część niej, ta rozsądna i poukładana, nawet nie brała tego pod uwagę.
A teraz przed
jej siostrą siedział satyr rodem z Percy’ego Jacksona.
Co należy
wspomnieć, Maja była fangirl. Od małego, zaczynając od cieniutkich książeczek
Disney’a, czytała ile wlezie. Percy’ego przeczytała niedawno, sequelu nie
skończyła jeszcze – ale do cholery, jako
że to był jej konik od zawsze, wiedziała o mitologii tyle co niejeden profesor.
Patrzyła na satyra. Rogi, kopyta. I
przeżuwał plastykową słomkę, na co Diana patrzyła z czystym przerażeniem. Ona
nie czytała tyle co Maja.
Dziewczyna
wzięła głęboki, uspokajający oddech i podeszła do słoika.
- Hej - stwierdziła dość słabo, odsuwając krzesło.
Jak tylko usiadła, siostra złapała ją mocno za nadgarstek i spojrzała jej w
twarz. Miała oczy rozszerzone przerażeniem i niezrozumieniem.
- Nadal nie
widzę żadnych rogów, ale Maja – szepnęła – przysięgłabym, że on przed chwilą połknął
słomkę.
- Przepraszam
za to – obie podskoczyły, kiedy chłopak pochylił się do nich. Zastrzygał
dosłownie uszami, zmieszany. – I za to też. Mam bardzo dobry słuch.
- Nie
wiedziałam, że kozy dobrze słyszą – Maja ostentacyjnie odsunęła się od niego.
- Och, satyr to nie koza.
– Obie dziewczyny wzdrygnęły się na te słowa.
-Jesteś… satyrem – stwierdziła głucho Diana patrząc na
niego jak na wariata. Dla niej to musiało być dziwne – ona nigdy nie rozważała
nawet istnienia magii w świecie. Ale Maja nagle poczuła się dziwnie uspokojona,
słysząc te słowa. Okay. Nie zwariowała. Przyznawał, że był satyrem.
Matko, czy to wszystko
mogło okazać się prawdą?
Kiedyś, w którejś książce, czytała, że kiedy za bardzo
czekasz na magię, ona nigdy nie przychodzi. Ale kiedy już zarzucisz nadzieję i
nie myślisz o tym, a część Mai tak zrobiła, czarodziej puka do twych drzwi i
zabiera cię na przygodę.
- No tak. Niezręczne – sięgnął po kolejną słomkę z kubka
na środku stołu, odpakował z papierka i zaczął przeżuwać. – Em… Słyszałyście pewnie o Percym Jacksonie?
Bestseller książkowy, słaby, ale popularny film?
- Masz na myśli ten film z beznadziejnymi efektami
specjalnymi? Ten, na który mnie zaciągnęłaś? – Diana z szeroko otwartymi oczami
spojrzała się na Maję, która kiwnęła głową. – O mój Boże, chcesz mi powiedzieć,
że jesteś jak ten gość porwany przez cyklopa? Graves, czy jakoś tak?
- Grover. Mój kuzyn w zasadzie – nerwowo wrzucił resztki
słomki do ust. – No, ale rzecz w tym, że
skoro ona mnie widzi – tu wskazał Maję podbródkiem – no to musi być jakoś
powiązana z naszym światem.
Maja poczuła jak jej policzki stają się karminowe. O tym
nie pomyślała, kiedy zdała sobie sprawę, że to wszystko jest prawdą.
- Miałabym być… heroską? – spytała, myśląc jednocześnie
jak słabo i dziecinnie jej głos brzmi.
- No, bo potworem chyba nie – zaśmiał się, ale szybko przestał widząc miny dziewczyn. –
Przepraszam. Zły żart. No, ale rzecz w tym,
że skoro jesteś heroską, musiałaś widzieć objawy. ADHD, dysleksja,
dziwne potwory – ogarza kość, prawdę mówiąc nie mam pojęcia jak udało ci się
wytrwać do tego wieku na własną rękę!
- Ale ja nie mam tych objawów – Maja potrząsnęła głową. –
Świetnie się uczę w zasadzie. Zero
odchyłek i dziwnych sytuacji.
- W sumie… - Diana spojrzała się na Maję z
zastanowieniem. - A to dzisiejsze? Nagła dysleksja u nas obu? I nigdy wcześniej nie widziałaś u Adama rogów,
których jak chciałabym wspomnieć, nadal nie widzę, a widziałaś go na
videochacie.
- Ta dysleksja była dziwna, okay, ale czytałam te
książki, Diana. To wszystko pojawia się we wczesnym wieku – nie dzień po
urodzinach wraz z jakimiś idiotycznymi przeczuciami, do cholery! Nie twierdzę, że to wszystko
nieprawda, ale po prostu nie ma sensu.
Chciałabym być heroską, wierz
mi dodała w myślach
- No to nie wiem. W mnóstwie książek jest tak, że bohater
przechodzi jakąś… niesamowitą przemianę w szesnaste urodziny, prawda?
Maja zawsze marzyła o takiej przemianie. W zasadzie,
głównie ze względu na wagę. Dopiero kiedy miała czternaście lat, zrozumiała, że
bzdurą jest czekanie na coś takiego i zaczęła biegać. Teraz… żadnych przemian
nie potrzebowała.
- Czekajcie. Czyli te objawy pojawiły się, u obu
dysleksja, u ciebie Maju zdolność widzenia przez Mgłę i przeczucia, ale dopiero
dzisiaj? – obie dziewczyny przytaknęły, Diana trochę niepewnie, jakby nie była
pewna o czym chłopak mówi, a na twarzy Adama odmalowała się konsternacja. – Nigdy o czymś takim nie słyszałem.
Przez chwilę siedzieli w ciszy, każdy myśląc o tym samym.
-W zasadzie – odchrząknęła Maja - to te przeczucia miałam już wcześniej.
Zawsze jak miało się zdarzyć coś złego, ale nigdy nikomu o tym nie mówiłam.
- A ja, hm, tak jakby miałam stwierdzoną dysleksję i
ADHD, ale zniknęły jak miałam dziesięć lat – dodała Diana, gapiąc się w stół, a
Maja spojrzała na nią zdziwiona. Nie wiedziała o tym wcześniej. Choć sama
dopiero co przyznała się do ukrywania sekretu,
ukrywanie przed nią czegoś tak dużego bolało.
- To popieprzone – stwierdził krótko satyr.
DIANA
- To co teraz zrobimy? – spytała Maja, sztywno
wyprostowana na krześle. Ręce miała luźno położone na blacie stołu, ale jej
palce bębniły nierówno jak szalone. Czy to była oznaka ADHD?
Diana musiała przyznać, że czuła się oszołomiona. I że
nic nie rozumiała. Myślała, że dziwne było, kiedy obie stały się nagle głupie
jak but – teraz jej świat dosłownie wywrócił się do góry nogami. Satyr (jedzący
plastik) który dla niej wyglądał jak zwykły facet, mówił jej, że jest jakąś
półboginią, co oznaczałoby, że jej mama przespała się z bogiem, a ona sama
miałaby jakieś nadludzkie zdolności.
Problem w tym, że Diana nic z tych rzeczy nie widziała.
W sumie sama nie wiedziała, czemu dodaje argumenty do tej
ich dziwnej teorii. Nie wierzyła w to. Nie widziała żadnych rogów, a film,
który widziała, był bzdurny. To było dziwne, że obie dostały dysleksji, nagłej
i niczym nie zapowiedzianej, w tym samym momencie, ale hej, nie było żadnych innych,
realnych potwierdzeń tego szaleństwa.
- Dowiemy się czy to wszystko jest prawdą? –
odpowiedziała siostrze pytaniem. Ta spojrzała na nią jak na niedorozwiniętą.
- Jest. Nie ma innego wyjścia, Diana.
- A może jednak? Dziwny sen, halucynacje?
- Słuchaj. – Siostra przechyliła się do niej i zniżyła
głos. – Wiem, że to wszystko dziwne jak cholera, ale ja czytałam te książki i
widzę na oczy satyra, który mówi mi, że to prawda, ta magia, ci greccy bogowie.
Oczywiście, to może być dziwny sen. Ale jeśli to sen, obudzę się rano i ci go
opowiem, a jeśli nie, to trzeba podjąć właściwe kroki. Bo herosi na wolności
nie mają łatwego życia, Diana. Potwory
są wszędzie.
Diana poczuła, że chce się jej płakać. Nie rozumiała
nawet do końca o czym jej siostra mówiła!
Okay. Okay, to tylko sen.
Możesz brnąć dalej w ten idiotyzm, bo to tylko sen.
- Okay – powiedziała na głos i Maja ze smutnym uśmiechem
poklepała ją po kolanie i wyprostowała się.
- Dobra, Adam. Wygląda na to, że wszystko się zgadza.
Gdzie teraz? Obóz Półkrwi?
- Cóż, chyba tak. Będę musiał podzwonić żeby nam
zabukowali bilety. W zasadzie…
-odchrząknął nerwowo -nie do końca wiem
jak się zachować. Jestem w trakcie rocznej przerwy, no ale zgaduję, że skoro
was poznałem, czas wracać na służbę.
Wstał i posłał dwóm dziewczynom uśmiech, który miał je
chyba podnieść na duchu. Nie podniósł.
·
Na początku pojechali pociągiem do Warszawy.
Siedzieli w trójce sami w przedziale, perspektywa
następnych dwóch godzin spędzonych w ciasnej przestrzeni. Za oknami przewijały
się pola i Diana patrzyła na nie ze smutkiem. Nienawidziła tych szarych obrazów
wykoszonych już zbóż, ale teraz, kiedy miała po raz pierwszy w życiu wyjechać
dalej niż do sąsiedniego kraju, chciąła patrzeć na nie w nieskończoność.
- Ciągle dzwoni? – spytała Maja.
Mama Diany próbowała się dodzwonić do dziewczyny już
od jakiejś godziny. Dziewczyna czuła się
okropnie, wciskając raz za razem czerwoną słuchawkę, ale Adam stwierdzi, że tak
będzie najlepiej, a Maja ochoczo mu przytaknęła.
- Tak. – Diana westchnęła. – Nie wiem Maja. To takie
dziwne. Nie czuję jakby to był sen. I boję się, bo kompletnie nie rozumiem co
się dzieje.
- Chcesz, żebym ci to wszystko wyjaśniła? To znaczy, na
tyle ile sama rozumiem? – spytała Maja, a Diana pokiwała głową, ściskając mocno
wargi. – Okay. Jakby to… Greccy bogowie. Zacznijmy od tego, że istnieją. Mieli
dzieci w starożytnej Grecji i mają teraz. Tylko co ciekawe, jako że jesteśmy
Polkami, nie w okolicy Europy – przenieśli się do Ameryki. Większość w zasadzie.
No i w każdym razie, cała ich obecność przykryta jest Mgłą – magią, które
sprawia, że wszystko wydaje się śmiertelnikom normalne. Wiesz, wydaje ci się,
że rogi to kręcone włosy i tak dalej. Od czasu do czasu śpią ze
śmiertelniczkami- no i śmiertelnikami, my, kobiety też mamy swoje potrzeby – i
czasami się rodzą półbogowie. Którzy mają sporo mocy od ich rodziców, ale też
dysleksję, ponieważ ich umysły są zaprogramowane na starożytną Grekę, ADHD,
jako że potrzebne są odruchy bitewne, wiesz, dobry refleks i te sprawy, no i
przyciągają potwory jak lep na muchy. Z powodu tego powstał Obóz Półkrwi – taki wielki poligon szkoleniowy dla
herosów, gdzie spędzają wakacje, czasami też rok szkolny. Tam uczą się jak
zabijać potwory, które niestety nigdy nie giną tak raz na zawsze. Czasami
wyruszają na misje. Ogólnie to o tym są wszystkie części tej książki, co jak
sobie teraz myślę, oznacza, że ich główny bohater musi mieć co najmniej jakieś
dwadzieścia trzy lata, skoro książki ukazywały się tak co rok. – Maja zrobiła
minę jakby jej cały świat zatrząsnął się w posadach. Diana roześmiała się po
raz pierwszy od paru godzin.
- Och proszę. Dowiadujesz się, że jesteś półboginią, ale
twoje największe zmartwienie to to, że jakiś chłopak jest siedem lat starszy?
- Cóż, jeżeli jest tak przystojny jak go w książkach opisywali
to tak, do cholery – stwierdziła Maja z komicznie poważną miną po czym obie
wybuchły śmiechem, choć Diana nie była pewna czy w jej śmiechu nie ma nutki
histerii.
- Jak to się dzieje, że jesteś taka spokojna? – spytała
się siostry po chwili. – Nie martwi cię to, że lecimy z fałszywymi wizami do
Ameryki, zostawiamy za sobą całe nasze życie i rodziców, żeby, jak
mówisz, wieść życie, w której każdej chwili ktoś nas może zabić.
- Cóż – Maja chyba sam musiała się zastanowić. – Przede wszystkim, jedziemy tam żeby nauczyć
się bronić, bo inaczej potwory nas wyczują, przybędą nas zabić i przy okazji
mogą skrzywdzić też naszych rodziców.
- A to w takim razie nie jest głupie, żeby wszyscy herosi
byli w jednym miejscu? Wiesz, skoro taka z nich przynęta na potwory?
- Och, nie, w tym sęk! Obóz półkrwi to jedno z
najbezpieczniejszych miejsc dla herosów. Jest chroniony przez Złote Runo.
Wiesz, to z mitologii greckiej. W sumie to w ich świecie pełno jest nadal
takich magicznych przedmiotów. No i w każdym razie ono sprawia, że żaden potwór
się tam nie dostanie. – Przez chwilę znów milczały. – A poza tym… wiesz, czuję
się jakbym odnalazła swoje powołanie. Pół życia czekałam na coś takiego.
- Możesz zginąć. Możemy obie. – Stwierdziła sucho Diana.
- Równie dobrze możesz nie oglądnąć się w obie strony na
ulicy i też zginąć. A tak… Boże, Diana, wyobrażasz sobie tę przygodę?
Problem tkwił w
tym, że wciąż sobie nie wyobrażała.
·
Następnie wsiedli w samolot lecący do Amsterdamu.
Bileterka dziwnie patrzyła się na ich brak bagażu, szkolny plecaczek vintage
Diany i listonoszkę Mai, ale w końcu usiedli na swoich miejscach w samolocie.
- Zaraz, Maja, jak to masz miejsce w innej części
samolotu? – Diana poczuła nerwowość. Nie chciała siedzieć tylko koło Adama.
Fakt, że chłopak miał rogi, których nie widziała, a znała go od paru miesięcy,
nie budził w niej zbytnio zaufania.
- Tak, ale już się pytałam stewardessy, nie pozwalają na
zmianę miejsc. Tylko nie zrozumiałam czemu ze względu na ten cholerny akcent –
Maja również wyglądała na lekko zaniepokojoną, a Diana wcale a wcale jej się
nie dziwiła. Jej miejsce było koło nerdowato wyglądającego dziesięciolatka,
który zdążył już zasnąć, a z półprzymkniętych ust ciekła mu ślina.
-Nie martw się. Zaopiekuję się Dianą – Adam uśmiechnął
się pokrzepiająco, błędnie odczytując zaniepokojenie Mai. Dziewczyny wymieniły
spojrzenia.
Samolot wystartował.
- Ale się porobiło – Diana odetchnęła głęboko i przymknęła oczy. Jezu.
Mogła się jeszcze zwracać do Jezusa? Nigdy nie była szczególnie religijna, ale to było… dziwne, żeby zmieniać
nagle wiarę.
-Nie martw się. Będzie dobrze – głos Adama brzmiał jakoś
inaczej. Otworzyła oczy i spojrzała na niego.
Prawie krzyknęła.
- Adam!- szepnęła zduszonym głosem – Ty masz rogi!
- Zobaczyłaś je! – chłopak wyszczerzył się do niej, a w
jego oczach odbiła się prawdziwa radość. Teraz Diana widziała wystające spod
czapki rogi, a cały chłopak stał się jakby trochę bardziej muskularny. Na
szczęce pojawił się cień zarostu.
- I pomyśleć, że mówią, że zobaczyć znaczy uwierzyć
–zaśmiała się dziewczyna. – U mnie było trochę na odwrót.
Chłopak uśmiechnął się do niej, a Diana wreszcie poczuła
się dobrze w jego towarzystwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz